Mój ulubiony czas z dzieciakami? PLANSZÓWKI!
Za czasów, gdy studiowałam na MIMie (skrót od Wydziału Matematyki, Informatyki i Mechaniki Uniwersytetu Warszawskiego), organizowane były tam spotkania planszówkowe. Można było zarówno grać w planszówki, jak i poznać innych pasjonatów grania. Planszówki w naturalny sposób weszły do mojego małżeństwa, do spotkań ze znajomymi, a teraz do czasu z dziećmi – rozpychają się nogami i łokciami w naszym codziennym życiu. Odkąd uczę, patrzę także na ich dydaktyczną wartość. Jeśli rodzice nie mają nic przeciwko, sama czasem je stosuję na zajęciach. Oczywiście, wartość dydaktyczna planszówek jest przeróżna (o tym pojawiać się będą kolejne wpisy na blogu). Co w nich możemy znaleźć?
Planszówki a nauka matematyki:
- Nauka liczenia. Wiele planszówek po prostu wspiera naukę liczenia: sumowanie punktów, odejmowanie, mnożenie, dzielenie, porównywanie liczb, pojęcie parzystości, nieparzystości, proporcje, rozpoznawanie figur, widzenie przestrzenne, prawdopodobieństwo — mogłabym wymieniać bez końca. O tym, co można znaleźć w danej grze i jej walorach edukacyjnych, napiszę już niedługo. W każdym razie u małych dzieci dobrze dobrane planszówki bardzo mocno wzmacniają poprawność rachunków. Dzieci, które grają w planszówki nałogowo, uczą się podświadomie liczyć w systemie szóstkowym (choć zdaję sobie sprawę, że zarówno wielu teraz czytelników, jak i one same wcale nie wie, co to znaczy).
- Zobrazowanie matematyki. Dla mnie matematyka jest jedną wielką grą z licznymi zasadami. W grze należy przestrzegać zasad. W matematyce również. Dzieci, które grają w planszówki, łatwiej dostosowują się do panujących zasad w świecie królowej nauk, intuicyjnie rozumieją sens zasad. Co ciekawe, niektóre są też skłonne do manipulowania zasadami (nie chodzi mi tutaj o manipulowanie zasadami, by dziecko wygrało, a jedynie o chęć zmiany aksjomatów, czyli pewników) – z perspektywy matematyki wyższej pytania o aksjomatykę pewnych prawd doprowadza do kluczowych pytań i nowych ciekawych osiągnięć.
- Nauka strategii. Gra w planszówki rozwija umiejętność budowania strategii i myślenia wieloetapowego. Czasem uczniowie, którzy chcą zdawać rozszerzoną matematykę na maturze, po przeczytaniu treści zadania, zaczynają losowo wymieniać, co by policzyli. Zazwyczaj wtedy pytam, a jeśli to policzysz, czy będziesz wiedział (-a) co dalej? Czasem po takim pytaniu orientują się, że dzięki temu mogą obliczyć kolejną rzecz, a potem jeszcze kolejną i dojść do końca. Zadania są jak gra – trzeba się zastanowić, który „zamek” zdobyć, by mieć najlepszą sytuację na planszy. Zarówno w grach, jak i w zadaniach, uczymy się też, że niektóre kroki są totalnie bezcelowe. Liczymy coś, dobieramy karty, ale to wcale nas nie przybliża do wygranej (do ukończenia zadania czy gry). Czy warto wykonywać bezsensowne ruchy? Początkowo warto! Nie nauczymy się grać, patrząc tylko na grających. Jest to bez wątpienia ważny etap. Jednak milowym krokiem jest przejście z obserwacji gry, do grania (czytaj z obserwacji nauczyciela do samodzielnego rozwiązywania zadań). I tutaj może napomknę kilka słów o korepetycjach. Są rodzice, którzy zapisując dziecko na zajęcia, od razu zaczynają wyliczankę: Niech Pani mu pokaże, jak to zrobić, niech Pani go nauczy, jak robi się te zadania, niech Pani pokaże, jak odrobić pracę domową. A to troszkę tak, jakby nauczyć grać dziecko w grę z przeciwnikiem o stałej strategii. Łatwo przewidzieć, co się stanie, gdy taka osoba miałaby się zmierzyć z kimś, kto myśli inaczej. Myślę, że prawdziwymi nauczycielami nie są Ci, których uczniowie osiągają ten sam poziom co oni, ale Ci, których uczniowie przewyższają poziomem nauczyciela. Wracając do tematu planszówek: Dziecko patrząc na wielu graczy, ma okazję budować samemu strategie, widząc poczynania innych. Czasem będzie uczyło się kopiować strategię tego, który najczęściej wygrywa (umiejętność powtarzania schematów też jest bardzo cenna w matematyce), a czasem będzie tworzyło swoją własną strategię, być może nawet lepszą.
- Rozwój logicznego myślenia. Gry niejako zmuszają do syntezowania informacji i wyciągania wniosków. Co jak co, ale dzieci uwielbiają wygrywać, co nie?
- Wspieranie analitycznego myślenia. Według encyklopedii PWN „analiza to metoda badawcza polegająca na rozłożeniu danej całości na jej elementy składowe i badaniu każdego z nich z osobna”. Im lepiej znamy zasady, tym łatwiej wyszukujemy kruczki, drogi do wygranej.
- Alternatywa dla smartfonów. Wspólny czas spędzony na planszówkach buduje relacje w rodzinie oraz jest świetną alternatywą dla smartfonów. Co to ma wspólnego z matematyką? Bardzo dużo. Czasem zdarzają mi się uczniowie, którzy w trakcie zajęć mają włączone wszelkie możliwe powiadomienia. Teraz dzwoni telefon, świeci się smart Watch, a na ekranie tabletu pojawia się kolejne przypomnienie. Pomimo tego, że z przeczytanym zadaniem nie mają żadnego problemu, to w danej chwili zupełnie nie umieją się skupić na tym, co się dzieje na kartce papieru. Planszówki po prostu pokazują, że czas można spędzić inaczej. Tu i teraz, z dala od brzęczącego telefonu. Tak prywatnie mówiąc, kiedy karmiłam moją najmłodszą córkę, uwielbiałam czytać artykuły na komórce. Uważałam, że to świetne wykorzystanie czasu. W końcu na karmieniu człowiek spędza tyle godzin. Artykuły były ciekawe i wartościowe, ale w pewnym momencie odkryłam, że uciekają mi te proste chwile: jej śmiejące się oczy, głupkowate miny, droczenie się. Uznałam, że nic nie ma prawa zastępować mi tu i teraz. Dlatego w trakcie zajęć wyłączam telefon i jestem na 100% tu i teraz dla tego, kto mnie potrzebuje.
Walory planszówek mogłabym wymieniać i wymieniać. Myślę jednak, że lepiej by było zamiast czytania kolejnych podpunktów po prostu wyciągnąć coś z półki i poćwiczyć w praktyce! To na co mamy dzisiaj ochotę??
Zdjęcie: Pexels.com
Magdalena Pietrzik
Odkąd pamiętam, moją pasją była matematyka. Od lat z sukcesem udzielam korepetycji z tego przedmiotu uczniom i studentom oraz prowadzę zajęcia matematyczne dla dzieci w wieku przedszkolnym i wczesno szkolnym. Prywatnie jestem żoną artysty i mamą dwójki maluchów.