Matematyka od kuchni
Od paru lat zauważam malejącą tendencję w gotowaniu wśród uczniów. Patrzę na to z wielkim ubolewaniem. Czy my zdajemy sobie tak naprawdę sprawę ilu rzeczy możemy nauczyć siebie i dzieci przy gotowaniu? To zaczynamy:
- Jednostki wagi, czyli zmora większości uczniów. Ile dekagramów było w kilogramie? 10 czy 100? A dekagram jest większy od grama czy mniejszy? Miligram? – co to w ogóle jest? Raz czegoś jest 10 w tym, raz 100. Ile mililitrów jest w litrze, a ile to w ogóle jest litr? Wszystkie liczby i pojęcia kłębią się w głowie. Kuchnia to świetne miejsce na posegregowanie informacji. Nauka w praktyce jest ponadto zdecydowanie łatwiejsza, a jak jeszcze dostarczymy to w formie zabawy, to jest to najkrótsza droga do zaprzyjaźnienia się z tymi wszystkimi rzeczami.
- Proporcje. W domu uwielbiamy kluski śląskie. Wszyscy przyrządzają je według receptury: na 4 części ziemniaków przypada jedna część mąki ziemniaczanej. (Dla niewtajemniczonych: do miski przeciskamy ziemniaki, równamy, dzielimy ziemniaki na 4 równe części. Jedną część wyjmujemy obok i w to miejsce wsypujemy mąkę ziemniaczaną. Wszystko mieszamy łącznie z tą postawioną obok kupką ziemniaków). Kluski śląskie to świetny obraz proporcji. Nie trzeba ani umieć liczyć ani znać jednostek wagi by wytłumaczyć dziecku proporcje. W tym przypadku jest to oczywiście 1:4. Proporcje jednak spotykamy nie tylko we wspomnianych kluskach. Chcemy przygotować dwa razy mniejszy biszkopt, upiec trzy razy mniej naleśników. A wyobrażacie sobie, że możemy także przygotować porcję 1,5 razy większą i tu wkradają nam się….
- Ułamki. Kuchnia to świetne miejsce do zobrazowania i wprowadzenia pojęcia ułamka. Podaj pół cytryny, potrzebuję ćwierć jabłka, a teraz 1,5 szklanki oleju….Dziecko automatycznie oswaja się z dziwnymi pojęciami. Często w przepisach ułamki są zapisywane na różne sposoby: raz jako ułamek zwykły, raz dziesiętny. To świetny czas, by dziecko w formie zabawy poznało te dziwaczne liczby. Podziel 3 banany na 2 części, odetnij 3/4 kostki masła. Mnogość przykładów aż zadziwia.
- Procenty. Co to znaczy, że ta śmietana ma napisane 18% a ta 30%? Którą gorzką czekoladę wybrać żeby była bardziej prawdziwa ta z 60% czy 90% i o co w tym wszystkim chodzi…. I jak to w starej polskiej komedii było: to w końcu ile jest tego cukru w cukrze 😀 („Poszukiwany, poszukiwana”).
- Liczenie. Tu chyba nie trzeba się rozpisywać. Od liczenia 1,2,3 poprzez tabliczkę mnożenia, po dzielenie. Wystarczy, że chcemy ugotować czegoś więcej lub mniej trzymając się przepisu, to jesteśmy zmuszeni do przeliczania. Tutaj możemy się po raz pierwszy spotkać z mnożeniem ułamka przez liczbę. Jeśli w przepisie jest 3/4 szklanki mąki a my chcemy zrobić dwa razy więcej, to ile tej mąki musimy de facto wsypać?
- Logiczne myślenie: jak pokroić tort abym nie dostał na swoim kawałku tego okropnego kiwi za to miał mnóstwo malinek? Jak przeliczyć pozostałe składniki skoro kończą mi się wiórki kokosowe do moich ulubionych kokosanek?
Drodzy Rodzice: Pamiętajmy, że tu nie chodzi o to by dziecko od razu wszystko zrozumiało, aby w wieku 5 lat biegle władało wszystkimi pojęciami. Chodzi o oswojenie. Większość dzieci ma wkodowane w głowie: matematyka jest trudna, nudna i do niczego w życiu mi niepotrzebna. W kuchennej zabawie chodzi o zaprzyjaźnienie się z pewnymi pojęciami (bo lepszy wróg znany niż nieznany) o zobrazowanie pewnych abstrakcyjnych rzeczywistości i pokazanie dzieciom, że ta matematyka jednak jest gdzieś wokół nas.
A wiedzieliście, że kolejnym aspektem gotowania jest…. wprowadzenie do równań i układów równań? Tutaj od lat ubolewam, że elektronika wyparła te cudowne stare babcine wagi, które uczyły nas kombinowania. Pokazywały, że zdejmując po obu stronach tyle samo waga dalej pozostaje w równowadze. Dokładnie to samo robimy odejmując liczbę po obu stronach równania. A gdy zdwoimy te same produkty, to iście mnożenie przez 2 naszych szkolnych równań…. Wagi uczyły, że dokładamy tam, gdzie jest mniej, zdejmujemy tam gdzie jest więcej. Baa! My nawet możemy podstawiać (jak w metodzie podstawiania w układach równań). Przecież to żadna różnica czy na wadze leży kilo cukru czy kilo mąki. Tęsknię za tymi wagami. Niestety coraz trudniej je znaleźć i znaleźć do nich odważniki. A przecież te stare wagi są genialne!! Dziecko namacalnie mogło poczuć różnicę między kilogramem a gramem. Bawić się w przekładanie, układanie, nieświadomie ćwiczyć umiejętności potrzebne w dalekiej przyszłości. Jeśli ktoś jeszcze posiada taki ewenement, to z całego serca zachęcam do odkurzania a może nawet wspólnego przyozdobienia i wspólnej zabawy 😀 !!
Jak widać moja potrzebuje jeszcze odrestaurowania:). A czy ktoś wie, dlaczego z obrazka widać, że ta waga jest popsuta?
A Wam jakie matematyczne pojęcia udało się pokazać przy kuchennej zabawie?
Zdjęcie:Obraz autorstwa prostooleh na Freepik
Bardzo ciekawy wpis! Nigdy tak nie patrzyłam na wspólne gotowanie. Do tej pory kojarzyło mi się bardziej z zabawą sensoryczną, rozwijaniem motoryki małej, ćwiczeniem cierpliwości i fajnie spędzonym czasem. Ale dzieci rosną i faktycznie można już je wprowadzać w bardziej skomplikowane zagadnienia matematyczno-kulinarne!
Super ciekawy post, dziękuję!
Ps: pamiętam wagę na odważniki z dzieciństwa, uwielbiałam ją!
Walory sensoryczne też są mega. I to wąchanie wszystkich zapachów:). Kuchnia to prawdziwa szkoła – i to w praktyce! 🙂
Ps. I właśnie mi przypomniałaś, że w mące uczyliśmy się pisać cyferki. Zabawa była przednia. Tylko to sprzątanie takie no… dosyć żmudne….